poniedziałek, 23 listopada 2009

Koniec

Trochę czasu już minęło od kiedy wróciłem z mojej podróży życia. Trochę mnie bolało, że blog kończy się w maju, czy nawet pod koniec kwietnia, a ja ze stanów wyleciałem 29 czerwca.
Obejrzałem ostatnio film "Into the wild", który został stworzony na podstawie książki o tym samym tytule, która to została napisana na podstawie prawdziwych przygód Christopher'a McCandless. W każdym razie idąc tropem tejże książki natkąłem się na pamiętnik internetowy Polaka, który również zafascynowany powieścią udał się w wyprawę po Alasce śladami głównego bohatera. Facet bardzo ładnie ubrał w słowa to czego ja nie umiem. Otóż trochę mnie boli kiedy to na licznym forach internetowych, telewizyjnych, czy w zwykłej rozmowie Amerykanie uchodzą za półgłówków i cwaniaczków. Pan Krzysztof Zajkowski napisał prawie dokładnie to co ja myślę, a juz na pewno dokładnie to co ja czuję:

"Często można spotkać się z opiniami, iż Ameryka to przeciętność i standardowość. Na pierwszy rzut oka tak. Takie same fastfudy, motele przy autostradach, supermarkety i w większości uśmiechy przeciętnych ludzi, którzy mają problem ze znalezieniem Polski na mapie. Z drugiej jednak strony Ameryka to kraj indywidualności oraz głębokiej Wiary, iż swoimi rękoma można dosięgnąć nieba i gwiazd, spełniając plany i marzenia dzięki swojej pracy - a nie dzięki znajomościom czy pomocy innych - i uporczywemu, na przekór wszystkim niepowodzeniom, dążeniu do przodu. To kraj małych kościołów gdzie ludzie szukają Boga i go znajdują, w porównaniu do starej zachodniej Europy gdzie diabeł już dawno zatrzasnął za ludźmi drzwi a teraz tylko głośno chichocze. To w końcu kraj gdzie możesz żyć tak jak uważasz to za stosowne a nie tak jak wypada czy wymagają od Ciebie inni. Trzeba tylko chcieć i nie wpatrywać się z ogłupioną miną w telewizję."

Sam się często na tym łapię, choć staram się być bardziej obiektywny niż kiedykolwiek, ale nie warto szufladkować ludzi na rasy, subkultury, a już w ogóle na narodowości. Nie mówię, że nie moża oceniać ludzi jako jednostek bo jakby się nie starać to i tak zawsze coś tam o kimś myślimy, ale nie moża tego uogólniać.

Na wymianie spotkałem ludzi (nie mam tu na myśli tylko Amerykanów), których polubiłem, a potem niektórych z nich pokochałem. Umocniłem się też w Wierze i rozwinąłem swoje zainteresowania jak i poglądy na świat, który okazuje się być bardziej przyjaznym i dobrym niż nam się wydaje na codzień.

Załączam kilka zdjęć, które dużo dla mnie znaczą.

PEACE!!!