sobota, 30 sierpnia 2008

Pierwsze dni w szkole












25 sierpnia zaczalem i 6 czerwca koncze :)
Szkola tu wyglada zupelnie inaczej. Kazdy dzien wyglada tak samo. Wstaje o 5 40 biore prysznic, sniadanie i lece na autobus. 7 30 zaczynaja sie lekcje. Pierwsza mam fizyke. Do poki przeliczamy jednostki to sobie radze :P 49 (nie wiem czemu 49 O.o) minut lekcji i lece na niemiecki, ktory wzialem chyba dla rekreacji, bo zaczelismy od guten morgen, a na ostatniej lekcji kolorowalismy mape Niemiec xP lubie ten niemiecki ;P Kolejna lekcja to angielski. Nauczycielka jest wyrozumiala, mloda i ladna ;P Mowi wyraznie, takze narazie sobie radze. Boje sie testow O.O Potem mam informatyke, na ktorej jak sie okazalo nie programujemy w c++ tylko tworzymy strony internetowe... ale jak na moj angielski to i tak za duzo. Nastepna jest historia stanow. I to jest koszmar. To jedyny przedmiot na ktorym nie rozumiem ANI JEDNEGO slowa z tego co mowi nauczycielka. Siedzialem przez tydzien i spisywalem to co bylo na tablicy (czyli skrawki informacji) do piatku. W piatek byl 'quiz'. Moglismy korzystac z notatek tylko, ze jak sie praktycznie nic nie zanotowalo to... nie napisalem ani jednego slowa na 'quizie' xP Poszedlem po lekcji do nauczycielki i przyznalem sie, ze jestem nietutejszy i troche za szybko jak dla mnie nawija... powiedziala, ze to przemysli. Potem mam algebre, na ktorej odpoczywam po historii. Potwierdzam stereotyp, ze amerykanie nie sa zbyt blyskotliwi jezeli chodzi o matme w szkole sredniej. Mam najwyzszy poziom matmy jaki mozna miec w moim stopniu i robie to co robilem w 2 gimnazjum (apropo: jestem juniorem na 11 stopniu - potem jest sie seniorem, a potem idzie sie na studia). Jakby nasza kochana nauczycielka matematyki wziela sie za tych orlow.. loo xP. Nastepnie lece na basenik!!! luchu!!! To jest godzina totalnego wycisku (jeszcze tak ostro nigdy nie plywalem). Wracam ze szkoly przez to totalnie wypompowany i mam zakwasy. Ale w poniedzialek amerykance maja cos jak dzien pracy wiec mam 3 dni wstawania o 9 ;). Szkola jest przeogromna. 3400 uczniow. Codziennie przechodze z klasy do szafki i do klasy (a klas jest cos kolo 450) jakies bez przesady 3 km O.o Jest w miare nowa (8 lat) schludna i ladna.

Juz sie powoli zadomawiam. Skrepowanie w poruszaniu sie po domu mi minelo xP Z rodzinka kontakt mam bardzo dobry (w sumie to nawet jakbym chcial to sie z nimi nie posprzeczam... chyba ze po polsku ;P). A! bylem w Hosuton w muzeum nauki. Fajnie. Duzo wszystkiego w jednym miejscu. Podobalo mi sie martwe zoo (powypychane zwierzaki-ale mi bateria siadla w aparacie) i pomieszczenie wysokie tak na 3 pietra i o srednicy tak 30 m z motylami. (tak na oko) tysiace motyli latajace luzem. Siadaly na ludziach i w ogole byly wszedzie naokolo. Czadzior ;)

Jutro natomiast ide na mecz baseball'u :D Astors to nasza druzyna. To bedzie cos ;)

P.S. Jak sie okazalo Chuck Norris ma rancho jakies 70km z miejsca, w ktorym mieszkam! xP

Zdjecia:
1. Klein Collins High School od frontu.
2. To cos siedzialo w dziale historii ameryki - fajne :D
3. Taki basenik opodal mojego domu sie miesci - 4free :)
4. Stolowka
5. Hol glowny, pietro 2
6. Bilbioteka szkolna
7. Allison, ja i mamut
8. Filip i kosciotrup ;)
9. Jeden z motyli.
10. Jeden z motyli plus Filip
11. 3 rodzenstwa, ja i larwa ;P

środa, 20 sierpnia 2008

Wakacje







Na dworzu jest strasznie goraca.. dlatego wiekszosc dnia wsyszcy siedza w domu.
Wczoraj bylem zalozyc konto w banku, na badaniach lekarskich i dostalem szczpeionke :( Dzis pojezdzilem troche rowerem po okolicy. Mile osiedle, ale jazda na rowerze tu to hardcore bo jak juz powiedzialem jest tu strasznie goraca. Poza tym bylem dzis spotkac sie z jakimis ziomami w moim wieku. Oprocz 20 minutowej gry w Halo to bylo okropnie nudno. Oni gadali o takich glupich rzeczach... ale najsmieszniejsze pytania jakie mi zadali to: czy mam dzieci i czy w Polsce mowi sie po polsku xPP potem sie tlumaczyli ze np w ameryce mowi sie po angielsku wiec po prostu nie wiedzieli ;P
Jutro zapowiada sie ciekawy dzien. Jade do Houston (dla wyjasnienia: miszkam w jednej z dzielnic oddalonych dosc mocno) do baaardzo duzego muzem naukowego. Nie brzmi to ciekawie, ale wszyscy mi mowili ze to super swietne miejsce wiec wlasciwie im wierze. Od poniedzialku szkola - i tego nie moge sie doczekac o dziwo. Bylem sie zapisac i wybralem sobie: niemiecki, algebre, historie USA, fizyke, programowanie w c++ i plywanie :) A no i w przyszlym tygodniu dostane Texas ID card :D
Wczoraj kupilem aparat cyfrowy i porobilem pare fotek.
1. dom z zewnatrz choc zza drzewa go nie widac za bardzo
2, 3 i 4 moj piekny pokoik
5. dla mnie to egzotyczne, takie roslinki sa w prawie kazdym ogrodku
6. surreywest lane to ulica na ktorej mieszkam

niedziela, 17 sierpnia 2008

Aklimatyzacja

Uff.. dotarlem caly i zdrowy. 9 godzin lotu do Chicago, potem 5 godzin blakania sie po wielkim jak caly Solec lotnisku (powaznie.. miedzy terminalami(czesciami lotniska) jezdzily pociagi), a na koniec 3 godziny lotu do Houston. Bylem wykonczony, chyba ze wzgledu na zmiane czasu (minus 7godzin). Poznalem rodzinke. I jestem bardzo zadowolony. Usmiechnieci i mili... super. O Amerykanach ogolnie musze powiedziec ze sa bardzo mili, usmiechnieci i pomocni. W kazdym sklepie pada: "how are you?" i takie tam.. duzo tak sobie gadaja. Nie ma chamstwa. A no i poziom zycia to dla nas 22 wiek. Wszystko jest tansze, latwiejsze, lepsze, ladniejsze, czystsze i normalne. Za 2 godzinki ide z Alison (host siostra) i jej przyjaciolmi na kawe :) To bedzie jazda bo jak narazie to rozumiem jakas polowe z tego co mowia do mnie i czuje sie glupio jak caly czas mowie ze czegos nie rozumiem. Ale oni mieli juz ucznia z Estonii w zeszlym roku i powiedzieli ze gora 2 miesiace i bede mowil lepiej od nich.
Dzis niedziela wiec czas na pojscie do Kosciola.. taa.. kosciola raczej, bo to wyglada jak Luczniczka, a w srodku jest jak w Multikinie. Najpierw poszedlem na szkolke niedzielna co mi sie bardzo podobalo choc tez rozumialem jakies 70%,a potem do "kina". Najpierw spiewali: "Lord is my friend" przez pol godziny, a potem jakis facet w T-shircie wylazl i zaczal tak nawijac ze zrozumialem 30%, ale duzo sie domyslalem. W kazdnym razie za tydzien to chyba pojde do innego kosciola.. to bylo niby mniej nudne ale strasznie dziwne.
A narazie to narzekam tylko na to ze jest tu ze 40 stopni i duszno strasznie. Kazde wyjscie na zewnatrz wiaze sie ze spoceniem od gory do dolu. W nocy jest jakies 30..
I te amerykanskie samochody. Normalnie to nie ale ze jestem w Texasie to tu jezdzi od groma pickupow... no normalnie one sa ogromne. A najstarszy samochod to ma tu jakies moze 5 lat. Moge pisac i pisac bo tu w kazdej dziedzinie zycia jest inaczej. Nawet muszle klozetowe dzialaja inaczej ;P. I ciekawostka: dla nich to strasznie dziwne jest ze Polacy przy kazdym powitaniu sciskaja sobie rece. Bardzo dziwne. Oni mowia po prostu "HI!!! HOW ARE YOU?!!". I strasznie sa wtedy podekstytowani mimo ze odpowiedz brzmi ZAWSZE: "I'M FINE, AND WHAT ABOUT YOU?!!"... No dobra. Jutro albo pojutrze kupie aparat i porobie ful fotek :)
I moj skype: fylyp969
Pozdrowienia z dzikiego zachodu :)

niedziela, 3 sierpnia 2008

Host Family


Zacząłem korespondować z rodzinką, u której spędzę pierwsze 3 miesiące w Stanach. Jeżeli miałbym ich teraz ocenić to są to wspaniali, uczynni, mili, aktywni, uśmiechnięci, szczęśliwi i bezproblemowi ludzie. Wygląda na to, że nieźle trafiłem. Dodaję zdjęcie: głowa rodziny to Glenn, który (razem z synem Matthew) jest pasjonatem Tae Kwon Do, pani domu (czyli Valerie) interesuje się sztuką, a pozostałe latorośle uczą się poza miastem (studiują czyli). Nie da się ukryć, że cała czwórka jest adoptowana z Korei. To dobrze świadczy.

No i się zaczęło... trema, strach przed tym, że czegoś nie dopracowałem i wątpliwości, czy to dobra decyzja, a właściwie to jedna wątpliwość.