piątek, 26 grudnia 2008

Boze Narodzenie









Swieta, Swieta i po Swietach! Ale przerwa ciagle trwa i trzeba sie delektowac!
W moim przypadku to NIE wstawanie przed 10 30 Napisze troche jak te swieta tu mi zlecialy. Nie bylo porzadkow swiatecznych. Gotowac zaczelismy w wigilijne popoludnie. Za to prezenty.. prezenty ludzie zaczeli juz klasc pod choinka jakis tydzien przed i urosla potezna gora. No dobra. Jak zwykle byl indyk i jakies tam jeszcze inne mieso. Ciasta, galaretka i jakies tam tradycyjne potrawy.. niekrote nawet calkiem calkiem. I teraz uwaga! Upieklem babke. Pierwszy raz w moim zyciu i nawet zakalca nie bylo. Poza tym, ze nie mieli dobrej formy i musialem upiec w kwadratowej i szklanej co poskutkowalo nieupieczonym srodkiem, ale brzegi byly pyszne.
Przed kolacja poszedlem z moja counselor Lois do kosciola Luteranskiego z ciekawosci. W skrocie to wyglada tak: siedza i spiewaja... Po kolacji przyszla pora na prezenty. Oni tu maja taka przypadlosc, ze niewiem co to by bylo, np jakis slodycz, to zawsze pakuja to osobno. No to dostalem od mojej familii troche kaski, kalifornijska koszule na moja wycieczke, gre jinga, ozdobe choinkowa (bo to jakis rodzaj tradycji), jeszcze inna koszulke, film "Braveheart" (sweet!!!), od mojej Lois koszulke teksanska i ksiazke ze zdjeciami o polnocnych Stanach, bo tam nogi raczej szybko nie postawie i tez jakies ozdoby choinkowe, od Anais ksiazke ze zdjeciami o Houston, teksanski kalendarz i gift card do kina. No i od mojej kochanej rodzinki
swieza, nowiusienka, ciepla i tuszem pachnaca, nowa plytke Comy "Hipertrofia", 3 czesc jednej z trylogii Pilipiuka ("Oko Jelenia - Drewniana twierdza"), 48-pak Toffie i makowiec!!! (wspanialy mamusiu xP... mimo, ze 2 tygodnie spedzil w podrozy). I piekny list jeszcze. Cos takiego jest w Swietach Bozego Narodzenia... nie chodzi mi o to co sie kryje w nazwie (o czym swoja droga wiekszosc ludzi dawno zapomniala), ale o ta atmosfere, kiedy wszyscy zbieraja sie wokol stolu, konflikty (te mniejsze i te wieksze) znikaja, wszyscy rozmawiaja, dziela sie oplatkiem, spelniaja mrzonka... Tu tego nie znalazlem. Takze ten "najcieplejszy" czas w roku odczulem tylko fizycznie (mamy tu jakos ponad 20 stopni codziennie). O polnocy poszedlem na Pasterke. Tu mi tez zabraklo. Msze po angielsku podswiadomie traktuje jak lekcje angielskiego to jak tu sie skupic na przekazie. Poza tym kazanie bylo strasznie przewidywalne. Zapomnialem o swietach w Rotary. Poszedlem z Nikiem na to ostatnie spotkanie przed Swietami i na koniec takie starsze towarzystwo (srednia wieku to chyba z 70) przyszlo pospiewac nam piosenki swiateczne. Wlasciwie to byl meski churek i oni spiewaja dla Rotary kazdego roku. I byli swietni. Poza tym, ze swietni spiewacy to niezli komedianci. Najbardziej mi sie podobalo jak jeden z nich zaczal opowiadac o swoim malzenstwie: "Ja to z moja zona jestem juz przez 112 lat... 56 dla mnie i 56 dla niej. Czasami ludzie pytaja sie mnie jak ja moge tak duzo czasu
wytrzymac z jedna kobieta. Zawsze im mowie, ze 2 razy w tygodniu chodzimy na kolacje do jednego z tych miejsc gdzie swiatlo sa nisko zawieszone, a w tle gra romantyczna muzyka... ja chodze we wtorki, a ona w piatki" . A na zakonczenie padlo zdanie "We'll come back in next year if we'll be still around" ... zabawni goscie.
Dzis bylem w kinie na "Marley and me" i jak tylko sie film pojawi to musicie go zobaczyc. Obsada troche mnie zniecheca, bo nie lubie obu glownych aktorow, ale film jest smieszny, smutny, powazny, glupiutki, prawdziwy, szczesliwy i (co najwazniejsze w tym calym "Hollywood") oryginalny. Zaraz potem Anais zabrala mnie i Nika do "Cheeburger" (tak, tak, bez "s") na kolacje. Klasyczna amerykanska restauracja, gdzie
serwuja... niespodzianka! cheesburgery! glowna atrakcja to wlasciwe szejki. Dostpnych jest okolo 100 wersji ale mozna tez wymyslec wlasny z tylu skladnikow, ze wynik to ponad 350 tysiecy kombinacji. Po kolacji poszlismy na sztuke "Christmas story". Klasyk! Bardzo sympatyczne i bardzo swiateczne. Jutro ide na jakies tam party z "friendsem". We wtorek Anais zabiera Nika i mnie na wycieczke po Downtown Houston na caly dzien. 31 grudnia ide na mecz koszykowki... odlot! A potem pewnie bede z rodzina filmy ogladal. Nik tez to zauwazyl, ze oni tu prawie sylwestra
nie obchodza... Ale o tym pewnie osobna notka powstanie. Taki mam plan na najblizsze dni. To tyle. Szczesliwego Nowego Roku drodzy czytelnicy :D!!!

1. 3 od lewej to moja ;)
2. Tu moja Kalifornijska koszula
3. Pumpkin pie - delicious
4. 25 grudnia 2008 roku...
5. prezentyyyy!!!
6. ciasteczka.. mmm...
7. Moje dzielo!

Bede mial niedlugo ladnie rodzinne foto, wiec dorzuce.

niedziela, 14 grudnia 2008

Grudzien za pasem!














Sie zapuscilem. Jak dlugo nie pisze to mi sie nie chce i nie chce i tak sie poteguje z czasem. Juz nie pamietam polowy rzeczy, ktore sie dzialy. Te najbardziej ciekawe chronologicznie (czyli w sumie jak zawsze). Tydzien temu w piatek bylem na Rotary Christmas Party, czyli duzo jedzenia, starsi usmiechnieci ludzie, ktorzy pytaja sie 'skad jestes?' i zagajaja, ze byli w Krakowie i Warszawie, i czasem to az zaluje, ze nie jestem, z ktoregos z tych miast bo co ja moge zripostowac jak bylem tam po razie i to lata temu? No w kazdym razie byl tam tylko Nik (Niemcy), jego host siostra (wlasciwie to ex host siostra bo tego samego wieczora zmienil rodzine) i ja - jezeli chodzi o to nowsze pokolenie. Bylo calkiem sympatycznie. Potem pojechalem na noc do domu Anais (moge ja nazwac moja druga pania counselor bo to jednak swietna babka :)), gdzie spedzilem noc, zeby nastepnego dnia zerwac sie o 6 rano!!!! i pojechac na wywiady z uczniami, ktorzy chcieliby sie wybrac gdzies w swiat w przyszlym roku. Bylo na poczzatku nudno, a potem calkiem smiesznie jak zaczelismy grac w glupie gry. Nasze zadanie polegalo na siedzeniu i czekaniu, az wywiady sie skoncza... No ale potem! ha! Pojechalismy do YMCA znowu i tam byla impreza. W wiekszosci rozmowy, wyglupy i pocenie sie na sali gimnastycznej, ale zawsze z nimi jest super. I uczylismy sie nawzajem brzydkich wyrazow xP np wiem, ze w portugalskim 'woda' do jedno z najgorszych przeklenstw. Rano zaspani i zmeczeni napchalismy sie paczkami i pojechalismy do domu (no i tu sie przyznaje, ze jestem gapa ciagle bo zostawilem moj aparat w bagazniku kobiety, ktora mnie odwozila, wiec zdjecia mam tylko z facebook'a - ale aparat jest juz w drodze). W ciagu tygodnia nic sie nie dzialo ciekawego poza tym, ze bylo jednak troche nauki. W sobote natomiast Nik zapytal sie mnie, czy nie chce z nim i jego nowym host tata isc rozdawac jedzenie dla biednych i zabawki tez. To bylo jakos 3 godziny roboty i bylem wypompowany, ale po takim czyms zawsze sie czuje, ze sie zrobilo dobra robote. Potem pojechalem z rodzina Lois (moja pani counselor) tylko, ze bez niej do Houston cos wszamac i potem na mecz hokeja. TO BYLO COS!!! Najlepsze show jakie widzialem w moim zyciu. Po pierwszym tercecie bylo 1:1 (po pierwszym golu naszej druzyny zgodnie z tradycja na lodowisko polecialy setki maskotek), dugi tercet to 5 goli w czasie 5 minut co jest calkowicie niespotykane, a w 3 terciecie najwiecej bojek, czyli tego na co, jak sie czasem zdaje, przychodzi tu okolo 70% ludzi. Zasada jest jednak: jak, ktorys z zawodnikow w trakcie bojki upadnie to sedzia konczy walkie. A tak to tluka sie rowna. Rozni sie od boksu tym, ze to jest w wyniku prawdziwych emocji i oni sie po tem nie caluja, nie sciskaja i nie wymieniaja rekawicami. To bylo cos. Po kazdym golu dla nas wszyscy krzyczeli: "1, 2, 3: He shoots, he scores, hey goalie you SUCK! i po trzecim golu dla nas to bramkarz chyba w to uwierzyl i wpuscil nastepne 3 krazki do bramki. No bylo super, a o cheerleaderkach juz nie wspomne xP. Dzis, takze z Nikiem jakos po kosciele poszlismy na spotkanie klubu niemieckiego (tym razem ja go zaciagnalem bo to z mojej szkoly). Bylo kilka osob, ale bylo bardzo sympatycznie. Odbylo sie w domu mojej nauczycielki, czyli 'Frau Buffington' ;P i najpierw gralismy w jakies swiateczne gry, a potem mielismy 6 takich piernikowych chatek wielkosci pudelka po glosnikach komputerowych i, zgodnie z niemiecka tradycja, przyozdabialismy je cukiereczkami i roznymi slodycznami. Bylo super. Bede mial foty chatek. I po tym spotkaniu nienawidze m&m's 'ow... Potem pogralem sobie troche z Nikiem w koszykowke, wzialem prysznic i teraz pisze. O! przypomnialo mi sie. W srode tydzien temu mialem zawody plywackie przeciw Klein Oak. Lubie myslec, ze bylismy lepsi, ale to brzmi jednak troche za... ostro (mimo, ze znaczy to samo co za chwile napisze), bo to oni jednak byli beznadziejni. Bylismy pierwsi we wszystkim chyba... Ja plywalem w 50m dowolnym, 100m klasycznym i 400m dowolnym sztafecie (co znaczy, ze 100 bylo moje). Z 50 dowolnym jestem z siebie dumny bo sie pobilem znow o sekunde, czyli teraz mam oficjalnie 27,36 sekundy (cel to ponizej 25 - nie bedzie lekko), z klasycznego dumny nie jestem bo wykrecilem 1min 18s i mimo, ze mialem 2 miejsce na 5 czy tam 6 to jednak to tak z 8 sekund za wolno. Zaraz potem mialem sztafete i bylem zmeczony wiec moj czas to 1min 7sek i to tak z 8 sekund za wolno, no ale zmeczony bylem. Wiem, ze duzo sie dzialo, ale juz zwyczajnie nie pamietam. O! jeszcze jedno. Bylismy w teatrze na 'Opowiesci wigilijnej' - najlepsza sztuka na jakiej bylem. Potem z Nikiem bez snu gralismy cala noc w WiiService i przegralem z nim 2 dolce ;P
No dobra... Juz mi sie nie chce wiecej pisac...

P.S. Obejrzyjcie 'Twilight'!


Foty:
1, 2, 3: Tak, tak... snieg w Teksasie - tego sie nie widzi kazdej zimy - a conajmniej w Houston
4. Swietna gra - sie buduje wieze sie i sie wyciaga klocki sie.
5. Z Maria i jednym gostkiem, ktore chce gdzies do Azji w przyszlym roku wybyc.
6. Tutaj z ludzmi - wymiency i przyszli wymiency
7. To prezent, ktory dostalem... malo meski ;P
8. Tak troche to samo zdjecie ale co tam.
9. Niektorzy byli ostro zmeczeni - szczegolnie Ekwadorczycy...
10. Sztandardowa mina... im tez sie podobalo ;P
11. Ja i moja milosc - Dr Pepper
12. Nice background xP (1 plan to Maria i May-moja kumpela z Fizyki)
13. I tu cala kupa prezentow, ktore kupilismy, zeby wylosowac jakis...

wtorek, 11 listopada 2008

Jakos leci...

No... zebralem sie Fajnie odczulem na sobie amerykasnkie Halloween, choc po cukierki nie chodzilem. Za stary juz jestem : / Ale tydzien przed realna data Halloween mialem imprezke, za gubo powiedziane. Z Alexem (Germany), Matylda (Dania) i Maria (Wenezuela) poszlismy (Maria wlasciwie nigdzie nie szla bo biba byla u niej) na z poczatku bardzo zagadkowa iprezke - zagadkowa dla mnie, bo zaczelo sie tak, ze moja pani counselor spytala sie mnie, czy chce isc na Halloween party, gdzie podobno mieli byc rotarianie. Na miejscu bylo pelno ludzi w wiekszosci dorosli, kupa slodyczy, dobry towarzystwo (wyzej wymienione), kazdy w stroju i piniata na koniec, czyli (w naszym przypadku) kartonowo-krepowo-plastikowo-bawelniany pirat, ktory dyndal na drzewie (dla utrudnienia manipulowany sznurkiem przez jakiegos goscia) i trzeba bylo go kijem z zawiazanymi oczami rozwalic. Nie chwalac sie JA odrabalem mu glowe.. muahahahhaha...xP ale slodycze byly nie dobre - nienawidze amerykanskiej mlecznej czekolady (a przynajmnije tego najpopularniejszego typu), ktora smakuje (serdecznie przepraszam za to, ale to bylo moje pierwsze, calkiem pierwsze skojarzenie jak powachalem i posmakowale) jak kupa O.o... jednym slowem: ochyda!!! No i po piniacie juz wlasciwie byl koniec imprezy dla nas (w tym domu). Wsiedlismy do samochodu, pojechalismy do krogera (taki hipermarket), kupilismy cole, dr peppera, chipsy i pojechalismy do domku takie sympatycznej pani z Rotary, ktora sie nami tej nocy 'opiekowala' - raczej dzialala jak szofer (nawet sie za szofera przebrala, bo powiedziala, ze to wlasciwie jej glowna funkcja w Rotary ;P). Tam obejrzelismy mega nudny film, tak nudny, ze przewijajlismy do krwawych scen, potem gralismy w WiiService (taki bajer, ze sie czujki na rece zaklada i mozna sie boksowac, grac w tenisa, kregle, golfa, etc.) i guitar hero co kompletnie wymiata! Potem zamulalismy do 5 tano i o 9 musielsmy wracac do domkow. Bylo super oprocz tego, ze sie rozchorowalem zaraz po tym. W prawdziwe Halloween poszedlem z Nikiem (Niemcy) do kina na "Max Payne" - szczerze polecam.. no moze nie dla plci przeciwnej - taki typowy film akcji. Kupilismy duze napoje w poltoralitrowych kublach bo byl darmowy refill... jeszcze tego nie wypilem (nawiasem mowiac musze juz wyrzucic xP). Jak wrocilem do domu to przez pol godziny otwieralem drzwi roznym stworom wolajacym po cukierki w przedziale od 3 do 16 lat. Jak sie zreflektowalem: "WIEM! zrobie zdjecia!" i polecialem do gory po aparat to przestali przychodzic -.- Z wydarzen specjalnych to hmm... mialem przemowy w innej szkole, mowilem 7 razy po 5 minut za kazdym razem po ok 70 uczniow, takze troche sie zahartowalem i mam nadzieje, ze chociaz ta slabosc przelamie przed powrotem. No i w ta niedziele bylem na festiwalu renesansowym, co nijak do USA nie pasuje, no ale jakbyscie zobaczyli jak duzy obiekt oni zbudowali tylko po to, zeby co roku robic jeden festiwal to [.....]. To byl ogromny festiwal i bardzo ciekawy. Pojechalem tam ok 12 z Maria i jej host rodzicami. Na wejsciu obejrzelismy jakies przemowy w brytyjskim akcencie i tance - smieszne bylo to, ze gosc, ktory gadal byl angielskim 'krolem' w sredniowiecznym angielskim stroju i typowym.... rzymskim helmie... widocznie nic innego na ebay'u nie znalazl : /. Potem ogladalismy walki rycerskie na koniach, takie z kopiami itp. calkiem realistynie i ekstremalnie. Potem z Maria obeszlismy wszystko dookola sluchajac irlandzkiej muzyki przez godzine - zespol Tartanic - bardzo polec - wymiataja. Duzo atrakcji bylo. A najlepsze bylo to... ide sobie ide, ogladam stoiska i szyldy a tu: "sernik"...hmm... no ok, patrze dalej: "kielbasa" heh. Wyobrazcie sobie, ze byla tam polska strefa, z polskiem jedzeniem (golonka, flaki, kielbacha) i takim stoiskiem. Spotkalem 3 Polakow, jeden zaprosil mnie do restauracji polskiej, takze mam nadzieje, ze sobie w przyszlym tygodniu schabowego wszamie xP z biegosikiem czy cos i kapucha kiszona... oj sie rozmarzylem xP Tak to w szkole mialem ostatnio troche przeryp, bo puscilem kilka dni, a tu tak nie dziala jak u nas: 'nie bylo mnie!' - 'aha, ok' takze z 'daily grades' mialem kilka zer i musialem nadrobic. Na fizyke musielismy zrobic katapulte i nawet dziala!!! msui strzelac jajkiem na 10 metrow i mimo, ze byla zbudowana z kompletnych resztek to dziala!!! jestem z siebie dumny, a poza tym to super zabawka xP Mam juz moja 2 host rodzine, do ktorej przeprowadzam sie po swietach i trzecia, do ktorej przeprowadzam sie w marcu do konca, takze na ulicy mieszkac nie bede... Mam kolezanke, ktora chciala sie wybrac na wymiane shortterm i najpierw ja przekonalem, zeby nie byla tchorzem i pojechala na longterm, a potem ja przekonalem, zeby wybrala Polske, co prawda jako trzeci wybor, ale wybrala xP jestem z siebie dumny xP I jakby tam za ocean jeszcze nie dotarlo to w styczniu, czy tam lutym na tronie zasiadzie Obama - oj bylo kontrowersyjnie : / tyle co mi na chwile obecna do glowy przyszlo, a wiem, ze dzialo sie wiecej bo dlugo nic nie pisalem wiec cos potem poprostu dopisze..




1. Z Marijom
2. Fajny scyzoryk
3. Nice - still alive xP
4. SMIERC!!! 5. Cala Maria
6. Playing Guitar Hero - rockin' xP
7. Na Halloween party ;)
8. Taka polska wystawka na festiwalu
9. i menu
10. Tam siedziala za kratami taka pani i trzeba bylo woreczkiem trafic w ten maly otwor, zeby ona wpadla do basenu pod nia - a ona wysywala od mieczakow itp xP jak raz wpadla to ucichla na troche
11. ja
12. Maria koniecznie chciala zdjecie z kims nizszym od niej xP
13. Zakupy w Krogerze
14. Gosc idealnie wygladal jak Depp, zachowywal sie tak samo - mozna sie byla latwo nabrac i prosic o autograf - ja poprosilem tylko o fotke
15. Tartanic - wymiataja
16. Dopoki nie podszedlem bardzo blisko, to myslalem, ze ta kobieta jest prawdziwa O.o
17. Ten gosc jest Polakiem i byl przebrany za gorala - troche tandetnie, no ale coz. Szkoda, bo prawdziwy gorlaski stroj wyglada naprawde oryginalnie i fajnie : /
18. Z Alexem i Matylda
19. Dr Pepper rulezz
20. Potancowka 1
21. Potancowka 2
22. Moj stroj - czad - a jak oryginalnie xP
23. xP
24. Otto i moja katapulta ;)
25. Bitwa!

I pod spodem dorzucilem moja katapulte w akcji

wtorek, 21 października 2008

Pracowity weekend













No moze nie tyle co pracowity ale wypelniony. W piatek poltora tygodnia temu przenioslem sie do mojej pani counselor Lois, poniewaz moj host brat z rodzicami polecial do Wloch na 10 dni na mistrzostwa swiata w Taekwondoo. Szczerze to myslalem, ze ich tam pozabija, bo jak go widzialem w akcji to 'strach sie bac'. No ale nie poszlo mu zbyt dobrze, zadnego medalu nie przywiozl. Powiedzial mi za to, ze polska druzyna jak zwykle byla potezna i mocna :D i ponoc wymiatamy na wszystkich turniejach. No wiec nastepnego dnia mialem zawody plywackie. Takie wenatrzszkolne. Bylismy podzieleni na 2 druzyny (niebieska i zlota), zeby troche konkurencji wiecej wrzucic. I bylo super. Zawsze mialem cykora przed jakimikolwiek zawodami, ale teraz jakos to byla tez zabawa oprocz wszystkiego. No i nie poszlo mi tak zle (tu sie pochwale troszke). Wykrecilem 2 zyciowki. Styl dowolny 50m - 28,16s i bylem 6 na 10 (moj poprzedni rekord to jakos 33s), ale nadal trace na skoku i backflip'ie, styl klasyczny 100m - 1 min 20s takze tez nie tak zle i bylem 6 na 8 Takze w sumie to jestem bardzo bardzo zadowolony bo poziom to w tej szkole jest. Bylo 21 wyscigow, ja bralem udzial w 3 (jak kazdy mnije wiecej) i z 100m klasycznym lecialem odrazu na 1 tor zeby wykrecic 100m dowolnego w sztafecie, to potem nie moglem oddechu zlapac, a jak wrocilem to spalem przez 4 godziny ;P Ale bylo super. Po poludniu Lois zabrala mnie i swoje dzieciaki (Davis-10 i Layne-15) na.. eee... strzelanine?? no w kazdym razie to bylo takie duze ciemne pomieszczenie, a my mielsmy na sobie pancerze z czujkami i pistolety laserowe i trzeba bylo w te czujki celowac, no w kazdym razie super zabawa.
W niedziele po Kosciele pojechalismy do batting cage - to taka klatka z armatka baseball'owa. Co prawda bylem w jednej z wolniejszych ale nawwet mi sie udalo pare razy pacnac ;P super zabawa, a jak sie wyzyc mozna.
Poniedzialek-Piatek mi w miare zlecial i poznalem bardzo ciekawa dziewczyne. Czarna i mowi po polsku O.o Nie ma akcentu i ciezko ja zrozumiec czasem, ale ona rozumie wszystko co ja mowie - jej babcia jest z Polski i ja nauczyla. Ide z nia i jej znajomymi do 'scream world' (taki dom strachu) w hallowean :) W czwartek natomiast mialem przemowe, a konkretnie to 4. Mowilem do wybranych uczniow mojej szkoly (tych co akurat mieli zajecia jezykowe ;P) o tym jak to super byc exchange student i jeszcze bylo kilka ludzi z Rotary, zeby troche zareklamowac program. Strasznie bylem zestresowany jak zawsze przed wystopieniami publicznymi no ale jakos mi poszlo. Bo to tez sie inaczej mowi o tmy co sie czuje i do ludzi, ktorzy sa zainteresowani, niz jakies glupoty na wystopieniu szkolnym. W zwiazku z tym w czwartek ide na 'drzwi otwarte' dla zainteresowanych wymiana, zeby poodpowiadac na pytanka.
W sobote niestety musialem wstac jak codziennie, czyli przed 6, booo mialem rotarywycieczke ;) (aaa.. zapomnialem: w czwartek sie przeprowadzilem do innego domu bo Lois jechala na pogrzeb). Najpierw pojechalismy po Nika(Niemiec) potem po Alexa(Niemiec..) potem po Patta(Tajlandczyk), a potem po jeszcze jedna Niemke... no i pojechalismy do 'George Ranch' - to takie muzem na powietrzu. Kilka domow z 1800's do 1950's. Pokazali nam jak ludzie zyli, krotki pokaz sztuki kowbojskiej (lapanie krowy ;P), dali po kapeluszu i chuscie i pojechalismy. W sumie to zeszlo 5 godzin, co jak na zwiedzania to troche przydliugo, szczegolnie, ze przez 4 godziny mi sie siku chcialo ;P No ale potem pojechalismy do YMCA - tak ja tez znalem tylko piosneke przed tem. Ale piosenka jest o 'Young Men Christian Activities' - to sa takie placowki rozsiane po ameryce i sponsorowane przez rozne fundacje, skupiajace wokol siebie mlodych ludzi. Znajdzie sie basen, wypasiona silownia, kilka sal gimnastycznych - i wszystko za friko. No wiec najpierw poszlismy poplywac, potem mielsmy kolacje-barbecue - pychotka i bylo bardzo wesolo. Potem wrocilismy do YMCA i rzezbilismy w dyniach (taktak Hallowean juz za 10 dni ;P - wszystkie ogrodni poprzystrajane tak, ze nawet ja sie boje). To tez bylo super. Potem gralismy w jakies durne gry, ale bylo bardzo wesolo, jak to wsrod rotarian ;) (aa.. tym razem to byli ludzie tylko z okolicy Houston, czyli jakies 15 moze 20 wymiencow), a potem wydurnialismy sie na sali gimnastycznej do 5 rano, a o 8 byla pobudka wiec troche kicha : / Takze reszte niedzieli przespalem. Tak bylo...
Cool
A! no i dostalismy nowe raporty - tu tez sie troche pochwale ;P -
Fiza - 72%
German - 94%
Englisz - 84%
Computer Sajens - 98%
Hista - nc... ciagle musze jeszcze jakis test napisac
Algebra- 98% (z ostatniego testu semestralnego mialem 100% (semestr = 6 tygodni) - co mi daje pozycje #1 w klasie xP)
I plywanie - 100% - ale tu zdaje sie wszyscy maja komplet
To by bylo na tyle ;)


Zawsze staram sie te zdjecia w jakiejs kolejnosci powrzucac a blogspot i tak to olewa wiec sa pomieszane chronologicznie:

1. Cala wycieczka - treehouse
2. Ihaaaaa!!!!!!!
3. Oto jak wygladaja amerykanskie swinie - tak samo...
4. Od lewej: Ja, Joseph(Czechy), Maria(Venezuela), Armando(Bazylia)-patroszymy dynie
5. Oto co stworzylem. Fajne wasy, co nie? xP
6. Wszyscy w lansiarksich kapeluszach na tle domku jakos sprzed 160 lat
7. taaa... profesjonalnie to to nie wyglada ;P
8. Moj blueteam tshirt
9. Btw. to moja szafka ;)
10. Z moim czeskim przyjacielem
11. I tu tez ;)